Wyobrażacie sobie, jak bardzo można się zmienić... Przez jeden wypadek.
Z moją najlepszą przyjaciółką wybrałyśmy się do stadniny. Miałyśmy swoje konie.
Wygrałyśmy na nich nie jedne zawody w skokach. Czasem jednak wolałyśmy wybrać się w teren, aby odpocząć od ciężkich treningów. Mimo, że jazda konna wymaga dużej pracy i wysiłku fizycznego, sprawia mi ogromną przyjemność. Dopiero wtedy czuję się wolna - czuję, że żyję.
Moja mama odwiozła nas do stadniny i miała przyjechać dopiero za trzy godziny.
Moja mama odwiozła nas do stadniny i miała przyjechać dopiero za trzy godziny.
Miałyśmy niezły ubaw przy szczotkowaniu koni, bo musiały wymazać się w błocie.
Chyba można sobie wyobrazić jak wyglądałyśmy. Wyjątkowo szybko poszło nam osiodłanie ulubieńców, więc postanowiłyśmy wyruszyć w teren. Była zima, a drogę - nawet polany - odział lód. Wiedziałyśmy, że to nie są najlepsze warunki, ale nie zamierzałyśmy nawet kłusować.
Po prostu zwykła przejażdżka. Mój kochany Dukat był nie spokojny. Nie wiedziałam co się dzieje, ale gdy wyruszyłyśmy rozluźnił się. Nie wiem czemu, trzymałyśmy się blisko drogi.
Może dlatego, że było tam mnóstwo wzniesień, które lubiłyśmy pokonywać...
Jedno było pewne: to nasz największy błąd w życiu.
W jednej chwili stały się dwie rzeczy. Po pierwsze - samochód wyjechał z zza zakrętu i był prawie na naszej wysokości. Po drugie - nasze konie zaczęły się ślizgać w dół.
W jednej chwili stały się dwie rzeczy. Po pierwsze - samochód wyjechał z zza zakrętu i był prawie na naszej wysokości. Po drugie - nasze konie zaczęły się ślizgać w dół.
Nie wiem jak to możliwe. Przecież tam nie było lodu. Jednak stało się najgorsze. [I.t.p.] zwisała z boku siodła. Widocznie nie mogła wydostać nogi ze strzemienia. Ja natomiast, próbując jej pomóc obserwowałam zbliżającą się do nas ciężarówkę. Nie miałyśmy jak uciec.
Zkazane na śmierć, czekałyśmy krzycząc na głos. Kierowca zobaczył nas w ostatniej chwili i zaczął zwalniać.
Nie wiem co kierowało Dukatem, po prostu rzucił się na tę ciężarówkę. Wypadłam z siodła i uderzyłam się w tył głowy. Bardzo szybko straciłam przytomność, mimo kasku.
Ostatnie co słyszałam, to krzyki i pisk opon...
Obudziłam się oślepiona blaskiem mocnych świateł. Otworzyłam oczy i już po chwili wiedziałam gdzie jestem. Chciałam się ruszyć. Wydostać spod tony kabli, niestety nie mogłam.
Obudziłam się oślepiona blaskiem mocnych świateł. Otworzyłam oczy i już po chwili wiedziałam gdzie jestem. Chciałam się ruszyć. Wydostać spod tony kabli, niestety nie mogłam.
- Słońce uspokój się, musisz odpoczywać.- usłyszałam płaczliwy głos mojej mamy.
Gdy dotarły do mnie te słowa, zdałam sobie sprawę, że nie mogę ruszyć nogą.
Przestraszyłam się nie na żarty. Obolałą ręką dotknęłam miejsca pod kołdrą - pustego miejsca.
- Czy to... Ja... Nie mam...- rodzice smutno pokiwali głową i jeszcze bardziej zaczęły im łzy lecieć z oczu.
Nie wierzyłam w to. To po prostu nie możliwe.
*** Tydzień później ***
Przeszłam już kilka operacji i mogę powiedzieć, że mam implant nogi. Na razie nie chodzę.
Może niedługo stąd wyjdę.... wyjadę. Żadko kiedy ktoś mnie odwiedza, bo zaraz ich wyganiam. Nie jestem już tą samą wesołą i przyjazną osobą. Już nie.
Ktoś nie tylko odebrał mi nogę, ale i przyjaciółkę...
"Choć pędzimy galopem, jesteśmy razem... prawie"
*******************************************************************************
Zgadniecie skąd wzięłam pomysł? Prawdziwi jeźdźcy na pewno ;)
~ola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz