sobota, 26 lipca 2014

Wypadek cz.6

Zdenerwował mnie...  Uch, za kogo się uważa? Też mi coś. Przecież nic takiego nie powiedziałam. Mam rozumieć, że nawet spytać się nie mogę... No cóż, nie prosiłam się o nic. Nie do mnie pretensje.
No ok, jak tam mu się chce, ale niech nie myśli, że będę miła.
W ręku trzymał uwiąz. Odsunęłam się na bezpieczną odległość, bo nie wiadomo jak Dukat zareaguje na mnie.
-Nie powinnaś okazywać strachu. Rozumiem ostrożność, ale nie możesz tak reagować. 
Gdy tylko skończył mówić, otworzył boks i jednym szybkim ruchem zapiął konia. Wyprowadził go, jednak wzrok miał utkwiony w podłodze. Obserwowałam jego ruchy, podążając daleko w tyle. Tom wprowadził Dukata do lążownika i puścił go wolno. Zaczął brykać i szarżować na ogrodzenie, jak dziki.
-Mam tu stać? Może mogłabym wrócić do pokoju.
-Obserwuj dokładnie. Chcę zdobyć jego zaufanie. Ty jesteś jego częścią, powinnaś tu być. -nagle zrobił się miły.
No cóż, usiadłam na trawie tak, by wszystko było widać. Byłam ciekawa co się stanie. Już po kilku sekundach Tom, zaczął uderzać końcem liny przy jego tylnych kopytach. Od razu rzucił się na niego. Natomiast, pan "zaklinacz koni", został nie ugięty i zamachnął liną przy jego łbie. Dukat odskoczył do tył i zaczął galopować po okręgu. Co chwila przyspieszał lub zwalniał. Lina uderzała przy przy kopytach, a Tom biegł przy nim - byli łeb w łeb. Nie miałam pojęcia o co tu chodzi. To miało niby pomóc? Ok, już przestanę narzekać... Tak będzie lepiej.
Tom zaczął go poganiać, biegli coraz szybciej i coraz bliżej siebie. Niesamowicie było patrzeć na to wszystko. Z otępienia wyprowadził mnie głos nauczyciela... jeśli mogę go tak nazwać.
-Spójrz! Jedno swoje ucho, skierował w moją stronę.- rzekł do mnie zdyszany.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale Dukat zwolnił galop, przez co Tom musiał zwrócić na niego większą uwagę. Widziałam jak zawzięcie patrzą sobie w oczy i faktycznie, jedno ucho zwrócił w stronę towarzysza. Tak jak wspominał wcześniej, starał się zdobyć jego zaufanie. Mam tylko głupią nadzieję, że mu się to uda...
Momencik, czy ja właśnie powiedziałam, że mam nadzieję? Och, może zaczynam pękać. To bardzo dziwne uczucie w sercu, gdy po tak długim czasie zaczyna mi na czymś zależeć. Przecież miałam być wredna i bez skrupułów. Życie potraktowało mnie niesprawiedliwie, to fakt. Ale, może nie powinnam traktować tak innych? A szczególnie tych, którzy chcą mi pomóc. Nie, to nie wypali. Nie dam rady, przecież tak nie potrafię... Przynajmniej na razie, nie dam rady zmienić się w tę samą dziewczynkę co kiedyś. Może, gdy zobaczę uśmiechnięte oczy mojego konika, przezwyciężę lęk i będę miała wreszcie satysfakcję z życia.
Kolejny raz z zamyślenia wyrwał mnie Tom.
-Daje mi kolejny znak... Już ostatni. Zauważ jak zniża łeb, prawie dotyka ziemi.
Niesamowite, jakby się kłaniał. Nigdy tego nie widziałam. Może on pomoże Dukatowi. A co jeśli się uda? To będzie cud. Tak, to będzie cud, chyba pierwszy w moim życiu.
Postanowiłam, że skupię się bardziej na ich pracy. Chwilę później kowboj, zatrzymał się na środku ujeżdżalni i opuścił głowę w dół. Koń natychmiast się zatrzymał i popatrzył na niego dziwnym wzrokiem. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, ale Dukat podszedł do Toma i puknął go lekko w prawe ramię. Ten natomiast odwrócił się i dał przysmak konikowi, po czym odszedł kawałek. Jego "partner" poszedł za nim. Chodzili tak w kółko kilka minut. Z każdym okrążeniem, byłam coraz bardziej przerażona. Jak? Takie zwykłe pytanie, a jak trudno jest odpowiedzieć.
-Zyskałeś jego zaufanie, mam rację? I w czym ma to pomóc. W sumie to go uspokoiło, ale na tym koniec?- zapytałam z nutką nadziei w głosie.
-O nie, przed nami jeszcze masa pracy. Nadal nie wiadomo jak zareaguje na ciebie. Chyba nie sądzisz, że to było na darmo. Teraz mogę mu pomóc zdobyć zaufanie do reszty ludzi. W końcu na świecie nie żyję tylko sam. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale proszę, podejdź do ogrodzenia. Tylko powoli i jak na razie, nie za blisko.
Tak, jak powiedział, tak zrobiłam. Miałam problem ze wstaniem, ale się jakoś udało. Starałam się podejść jak najwolniej... Jednak, gdy tylko Dukat mnie zauważył, odskoczył do tyłu i rżał gniewnie.
-Odsuń się... Tak, lepiej. Na dziś wystarczy. Możesz wrócić do domu i zająć się sobą.
A więc, wrócił ten Tom... Jeśli rozumiecie o co chodzi. Myślałam, że będzie w końcu miły, ale za dużo wymagam najwidoczniej.

"To nic. Poradzę sobie bez ciebie."

*******************************************************************************
No to 6 część za nami. Może znudziło was to opowiadanie? 
No i jeszcze jedno - nie czepiajcie się tylko, że pozmieniałam to i owo w opowiadaniu. 
Troszkę inaczej było w filmie, jednak chciała dodać coś od siebie. Postaram się napisać na jutro kolejną część, zobaczymy. Na 99,9% dodam krótkie opowiadanie, oczywiście nie dotyczące tego. W końcu muszę nadrobić zaległości, za które strasznie przepraszam. xx ;)
~ola



piątek, 25 lipca 2014

Wypadek cz.5

Wniosłam razem z matką wszystkie nasze rzeczy do domku w którym miałyśmy mieszkać. 
Nie było tam za dużo miejsca, ale wystarczająco. Wystrój nie był zachęcający... 
Sądzę, że lepiej będzie jak się nie wypowiem na ten temat.
Z moich rozmyślań wyrwała mnie moja rodzicielka.
-Pięknie tu, prawda? Zawsze chciałam przyjechać w takie miejsce.
-Nie musisz kłamać. Nie nabiorę się na to, już nie jestem taka mała. Jeśli myślisz, że swoją paplaniną mnie przekonasz, to postaraj się bardziej.
O co wogule jej chodziło...  No,  przynajmniej już się nie odezwała. Weszłam do swojego cudownego pokoiku i rzuciłam torbę przy łóżku. Kule zostawiłam przy drzwiach, już ich tak bardzo nie potrzebowałam.
Ułożyłam się na łóżku i wlepiłam swój wzrok w sufit.
Nie mam pojęcia ile leżałam, ale gdy się ściemniło postanowiłam, że coś zjem. 
Weszłam do kuchni z lekkim trudem, bo był spory próg. Trochę przeszkadza mi proteza. 
Ledwo mi się zgina, a rana pewnie się tak łatwo nie zagoi.
Spojrzałam do lodówki i od razu ją zamknęłam. Świeciła pustkami. No to super - nie dość, że zostałam przymuszona do przyjazdu tutaj, to jeszcze warunków do życia nie ma. 
To istny koszmar. Może jak się wyśpię, to będę miała lepszy humor.
Jak postanowiłam, tak też zrobiłam.
Obudziłam się przez jakiś hałas, dobiegający zza drzwi. Nie było sensu nawet starać się zasnąć. Wstałam z łóżka, ubrałam się w jakieś dżinsy i podniszczoną bluzkę z krótkim rękawem. Wychodząc z pokoju, zauważyłam, że mama znajduje się w kuchni. Podeszłam trochę bliżej i ogarnęło mnie przerażenie. Mama właśnie gotowała. Ona nigdy, ale to NIGDY nie gotuje. 
Zaraz po tym, gdy otrząsnęłam się z szoku, zastanowiło mnie skąd wzięła jedzenie. Postanowiłam to wyjaśnić później. Usiadłam wygodnie przy stoliku i przyglądałam się jej poczynaniom. 
Kilka chwil później, nareszcie mnie zauważyła.
-O, widzę, że się już obudziłaś. Jak się spało w nowym miejscu?
-Było nawet w porządku. -wysiliłam się na dosyć łagodny ton.
Rodzicielka podała kanapki i postanowiła po raz kolejny nawiązać kontakt ze mną.
-Rano przyszła gospodyni, aby dać nam trochę jedzenia. Później przejadę się do sklepu.
-Mhm, to super. Miło z jej strony.
Czasem moja sztuczność mnie przeraża.
-Powiedziała mi jeszcze, żebyś stawiła się pod stajnią za godzinę. Po tym jak wyszłaś do swojego pokoju, razem z Tomem wprowadziliśmy Dukata do jego nowego boksu. -a więc nie jaki Tom, będzie prowadził te lekcje.
-Dobrze, pójdę tam. Ale uprzedzałam już dawno i powtórzę to jeszcze raz, nie zamierzam współpracować.
Po śniadaniu wróciłam do pokoju i przebrałam się w odpowiedniejsze rzeczy i uczesałam włosy w wysokiego kuca. Do stajni wyruszyłam trochę wcześniej, by zapoznać się z otoczeniem. Wchodząc do środka usłyszałam przyjemne dla uszu rzżenie. Popatrzyłam na wszystkie boksy z których wychylały się konie. Tylko z jednego nie wystawał łeb. Domysliłam się, że to właśnie tam znajduje się Dukat. Przy pomocy kuli doszłam do niego. Jego oczy wyrażały wściekłość, gniew i nienawiść. Nie było w nich już tyle blasku. Praktycznie w ogóle go tam nie było. Te wszystkie emocje były skierowane do mnie. W końcu to przeze mnie tyle cierpiał. Nie obchodziło mnie to jak wygląda, przerażało mnie to, że nie wiem jak go przeprosić. Jak zdobyć jego zaufanie. Niestety to tylko marzenia, przecież nigdy na niego nie wsiądę...  Wtedy usłyszałam kroki, odwróciłam się i zobaczyłam tego samego mężczyznę co wczoraj przy samochodzie.
-To ty jesteś Grace? -przeszedł obok mnie i stanął oparty o boks Dukata. Miał trochę wrogi to głosu.
-Tak, mógłby Pan od razu powiedzieć co będziemy robić...
-Jestem Tom Booker. - wszedł mi w słowo - Mów mi po prostu Tom. A co będziemy robić dowiesz się później. Powinnaś od dzisiaj zacząć naukę cierpliwości, której najwyraźniej ci brak.

"Pamiętaj, może być tylko lepiej."


*******************************************************************************
Przepraszam, że dopiero teraz dodaję to opowiadanie, ale tak jak wspominałam byłam na koloniach. Co najgorsze, telefon mieliśmy tylko na godzinkę. Ale jakoś przeżyłam. :) 
Mam nadzieję, że kolejna część wam się podoba. Nareszcie zaczyna się coś dziać. 
Tak sobie to przemyślałam, że wyjdzie więcej części niż mówiłam.
Zastanawiam czemu nie ma komentarzy. To bardzo motywuje, więc proszę - napiszcie choćby "przeczytałam/em". ;)

Obserwatorzy