Zdenerwował mnie... Uch, za kogo się uważa? Też mi coś. Przecież nic takiego nie powiedziałam. Mam rozumieć, że nawet spytać się nie mogę... No cóż, nie prosiłam się o nic. Nie do mnie pretensje.
No ok, jak tam mu się chce, ale niech nie myśli, że będę miła.
W ręku trzymał uwiąz. Odsunęłam się na bezpieczną odległość, bo nie wiadomo jak Dukat zareaguje na mnie.
-Nie powinnaś okazywać strachu. Rozumiem ostrożność, ale nie możesz tak reagować.
Gdy tylko skończył mówić, otworzył boks i jednym szybkim ruchem zapiął konia. Wyprowadził go, jednak wzrok miał utkwiony w podłodze. Obserwowałam jego ruchy, podążając daleko w tyle. Tom wprowadził Dukata do lążownika i puścił go wolno. Zaczął brykać i szarżować na ogrodzenie, jak dziki.
-Mam tu stać? Może mogłabym wrócić do pokoju.
-Obserwuj dokładnie. Chcę zdobyć jego zaufanie. Ty jesteś jego częścią, powinnaś tu być. -nagle zrobił się miły.
No cóż, usiadłam na trawie tak, by wszystko było widać. Byłam ciekawa co się stanie. Już po kilku sekundach Tom, zaczął uderzać końcem liny przy jego tylnych kopytach. Od razu rzucił się na niego. Natomiast, pan "zaklinacz koni", został nie ugięty i zamachnął liną przy jego łbie. Dukat odskoczył do tył i zaczął galopować po okręgu. Co chwila przyspieszał lub zwalniał. Lina uderzała przy przy kopytach, a Tom biegł przy nim - byli łeb w łeb. Nie miałam pojęcia o co tu chodzi. To miało niby pomóc? Ok, już przestanę narzekać... Tak będzie lepiej.
Tom zaczął go poganiać, biegli coraz szybciej i coraz bliżej siebie. Niesamowicie było patrzeć na to wszystko. Z otępienia wyprowadził mnie głos nauczyciela... jeśli mogę go tak nazwać.
-Spójrz! Jedno swoje ucho, skierował w moją stronę.- rzekł do mnie zdyszany.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale Dukat zwolnił galop, przez co Tom musiał zwrócić na niego większą uwagę. Widziałam jak zawzięcie patrzą sobie w oczy i faktycznie, jedno ucho zwrócił w stronę towarzysza. Tak jak wspominał wcześniej, starał się zdobyć jego zaufanie. Mam tylko głupią nadzieję, że mu się to uda...
Momencik, czy ja właśnie powiedziałam, że mam nadzieję? Och, może zaczynam pękać. To bardzo dziwne uczucie w sercu, gdy po tak długim czasie zaczyna mi na czymś zależeć. Przecież miałam być wredna i bez skrupułów. Życie potraktowało mnie niesprawiedliwie, to fakt. Ale, może nie powinnam traktować tak innych? A szczególnie tych, którzy chcą mi pomóc. Nie, to nie wypali. Nie dam rady, przecież tak nie potrafię... Przynajmniej na razie, nie dam rady zmienić się w tę samą dziewczynkę co kiedyś. Może, gdy zobaczę uśmiechnięte oczy mojego konika, przezwyciężę lęk i będę miała wreszcie satysfakcję z życia.
Kolejny raz z zamyślenia wyrwał mnie Tom.
-Daje mi kolejny znak... Już ostatni. Zauważ jak zniża łeb, prawie dotyka ziemi.
Niesamowite, jakby się kłaniał. Nigdy tego nie widziałam. Może on pomoże Dukatowi. A co jeśli się uda? To będzie cud. Tak, to będzie cud, chyba pierwszy w moim życiu.
Postanowiłam, że skupię się bardziej na ich pracy. Chwilę później kowboj, zatrzymał się na środku ujeżdżalni i opuścił głowę w dół. Koń natychmiast się zatrzymał i popatrzył na niego dziwnym wzrokiem. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, ale Dukat podszedł do Toma i puknął go lekko w prawe ramię. Ten natomiast odwrócił się i dał przysmak konikowi, po czym odszedł kawałek. Jego "partner" poszedł za nim. Chodzili tak w kółko kilka minut. Z każdym okrążeniem, byłam coraz bardziej przerażona. Jak? Takie zwykłe pytanie, a jak trudno jest odpowiedzieć.
-Zyskałeś jego zaufanie, mam rację? I w czym ma to pomóc. W sumie to go uspokoiło, ale na tym koniec?- zapytałam z nutką nadziei w głosie.
-O nie, przed nami jeszcze masa pracy. Nadal nie wiadomo jak zareaguje na ciebie. Chyba nie sądzisz, że to było na darmo. Teraz mogę mu pomóc zdobyć zaufanie do reszty ludzi. W końcu na świecie nie żyję tylko sam. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale proszę, podejdź do ogrodzenia. Tylko powoli i jak na razie, nie za blisko.
Tak, jak powiedział, tak zrobiłam. Miałam problem ze wstaniem, ale się jakoś udało. Starałam się podejść jak najwolniej... Jednak, gdy tylko Dukat mnie zauważył, odskoczył do tyłu i rżał gniewnie.
-Odsuń się... Tak, lepiej. Na dziś wystarczy. Możesz wrócić do domu i zająć się sobą.
A więc, wrócił ten Tom... Jeśli rozumiecie o co chodzi. Myślałam, że będzie w końcu miły, ale za dużo wymagam najwidoczniej.
No ok, jak tam mu się chce, ale niech nie myśli, że będę miła.
W ręku trzymał uwiąz. Odsunęłam się na bezpieczną odległość, bo nie wiadomo jak Dukat zareaguje na mnie.
-Nie powinnaś okazywać strachu. Rozumiem ostrożność, ale nie możesz tak reagować.
Gdy tylko skończył mówić, otworzył boks i jednym szybkim ruchem zapiął konia. Wyprowadził go, jednak wzrok miał utkwiony w podłodze. Obserwowałam jego ruchy, podążając daleko w tyle. Tom wprowadził Dukata do lążownika i puścił go wolno. Zaczął brykać i szarżować na ogrodzenie, jak dziki.
-Mam tu stać? Może mogłabym wrócić do pokoju.
-Obserwuj dokładnie. Chcę zdobyć jego zaufanie. Ty jesteś jego częścią, powinnaś tu być. -nagle zrobił się miły.
No cóż, usiadłam na trawie tak, by wszystko było widać. Byłam ciekawa co się stanie. Już po kilku sekundach Tom, zaczął uderzać końcem liny przy jego tylnych kopytach. Od razu rzucił się na niego. Natomiast, pan "zaklinacz koni", został nie ugięty i zamachnął liną przy jego łbie. Dukat odskoczył do tył i zaczął galopować po okręgu. Co chwila przyspieszał lub zwalniał. Lina uderzała przy przy kopytach, a Tom biegł przy nim - byli łeb w łeb. Nie miałam pojęcia o co tu chodzi. To miało niby pomóc? Ok, już przestanę narzekać... Tak będzie lepiej.
Tom zaczął go poganiać, biegli coraz szybciej i coraz bliżej siebie. Niesamowicie było patrzeć na to wszystko. Z otępienia wyprowadził mnie głos nauczyciela... jeśli mogę go tak nazwać.
-Spójrz! Jedno swoje ucho, skierował w moją stronę.- rzekł do mnie zdyszany.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale Dukat zwolnił galop, przez co Tom musiał zwrócić na niego większą uwagę. Widziałam jak zawzięcie patrzą sobie w oczy i faktycznie, jedno ucho zwrócił w stronę towarzysza. Tak jak wspominał wcześniej, starał się zdobyć jego zaufanie. Mam tylko głupią nadzieję, że mu się to uda...
Momencik, czy ja właśnie powiedziałam, że mam nadzieję? Och, może zaczynam pękać. To bardzo dziwne uczucie w sercu, gdy po tak długim czasie zaczyna mi na czymś zależeć. Przecież miałam być wredna i bez skrupułów. Życie potraktowało mnie niesprawiedliwie, to fakt. Ale, może nie powinnam traktować tak innych? A szczególnie tych, którzy chcą mi pomóc. Nie, to nie wypali. Nie dam rady, przecież tak nie potrafię... Przynajmniej na razie, nie dam rady zmienić się w tę samą dziewczynkę co kiedyś. Może, gdy zobaczę uśmiechnięte oczy mojego konika, przezwyciężę lęk i będę miała wreszcie satysfakcję z życia.
Kolejny raz z zamyślenia wyrwał mnie Tom.
-Daje mi kolejny znak... Już ostatni. Zauważ jak zniża łeb, prawie dotyka ziemi.
Niesamowite, jakby się kłaniał. Nigdy tego nie widziałam. Może on pomoże Dukatowi. A co jeśli się uda? To będzie cud. Tak, to będzie cud, chyba pierwszy w moim życiu.
Postanowiłam, że skupię się bardziej na ich pracy. Chwilę później kowboj, zatrzymał się na środku ujeżdżalni i opuścił głowę w dół. Koń natychmiast się zatrzymał i popatrzył na niego dziwnym wzrokiem. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, ale Dukat podszedł do Toma i puknął go lekko w prawe ramię. Ten natomiast odwrócił się i dał przysmak konikowi, po czym odszedł kawałek. Jego "partner" poszedł za nim. Chodzili tak w kółko kilka minut. Z każdym okrążeniem, byłam coraz bardziej przerażona. Jak? Takie zwykłe pytanie, a jak trudno jest odpowiedzieć.
-Zyskałeś jego zaufanie, mam rację? I w czym ma to pomóc. W sumie to go uspokoiło, ale na tym koniec?- zapytałam z nutką nadziei w głosie.
-O nie, przed nami jeszcze masa pracy. Nadal nie wiadomo jak zareaguje na ciebie. Chyba nie sądzisz, że to było na darmo. Teraz mogę mu pomóc zdobyć zaufanie do reszty ludzi. W końcu na świecie nie żyję tylko sam. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale proszę, podejdź do ogrodzenia. Tylko powoli i jak na razie, nie za blisko.
Tak, jak powiedział, tak zrobiłam. Miałam problem ze wstaniem, ale się jakoś udało. Starałam się podejść jak najwolniej... Jednak, gdy tylko Dukat mnie zauważył, odskoczył do tyłu i rżał gniewnie.
-Odsuń się... Tak, lepiej. Na dziś wystarczy. Możesz wrócić do domu i zająć się sobą.
A więc, wrócił ten Tom... Jeśli rozumiecie o co chodzi. Myślałam, że będzie w końcu miły, ale za dużo wymagam najwidoczniej.
"To nic. Poradzę sobie bez ciebie."
*******************************************************************************
No to 6 część za nami. Może znudziło was to opowiadanie?
No i jeszcze jedno - nie czepiajcie się tylko, że pozmieniałam to i owo w opowiadaniu.
Troszkę inaczej było w filmie, jednak chciała dodać coś od siebie. Postaram się napisać na jutro kolejną część, zobaczymy. Na 99,9% dodam krótkie opowiadanie, oczywiście nie dotyczące tego. W końcu muszę nadrobić zaległości, za które strasznie przepraszam. xx ;)
~ola