sobota, 16 sierpnia 2014

Wypadek cz.7

Szybkim krokiem przemierzyłam drogę do domu. Postanowiłam nie zawracać mu głowy
skoro nie chce. W końcu nie musi być dla mnie miły. To nie jest jego obowiązek.
Mam ochotę w coś uderzyć i to tak porządnie. Nigdy się tak nie zachowywałam...
Uch, zaraz eksploduję.
Weszłam do swojego pokoju i ułożyłam się na łóżku. No to pozostaje mi czekać,
co przyniesie jutro. Oby to nie trwało za długo... Jestem zbyt niecierpliwa.

*** Dwa tygodnie później***

Jesteście ciekawi co działo się przez te dwa tygodnie? Nawet jeśli tak, to nie ma co opowiadać. 
Tom codziennie ćwiczy "porozumienie" z Dukatem. Czasem, daje mu jakieś olejki na uspokojenie. Wykonują razem różne ćwiczenia. Póki co nie zbliżam się za bardzo do Dukata, aby wszystko co do tej pory osiągnęli, nie poszło na marne. Według mnie, za dużo to nie osiągnęli. 
Jednak, muszę przyznać, że wspaniale jest patrzeć jak ten koń galopuje. 
Pamiętam jak na nim jeździłam. To było niesamowite. Był silny, czasem się przepychaliśmy, kończyło się na tym, że leżałam na ziemi...
Oczywiście to była zabawa, nigdy mi nie zrobił krzywdy. Gdy tak wspominam te czasy, uśmiech powoli wkrada mi się na usta. Dzisiaj z tego co wiem jest "wolne", ponieważ Tom musi coś załatwić ze swoją żoną. A właśnie, najbardziej miłą osobą jest jego żona - Diana. Rozmawiałyśmy kilka razy i wydać było, że mnie rozumie. 
Postanowiłam wyjść dzisiaj z pokoju... I wybrać się nad jezioro. Tak, to chyba najlepszy pomysł. A to jeziorko wcale nie jest tak daleko. Ubrałam się w coś wygodnego, zabrałam kule i mówiąc krótkie: wrócę późno, wyruszyłam w drogę. 
Okolice tutaj, były piękne. Chociaż mogło by być mniej piasku... A więcej zieleni.
Gdy doszłam do celu, zaparło mi dech. Jeszcze lepiej to wszystko wyglądało, niż można było sobie wymarzyć. Zauważyłam dużego dęba przy samym brzegu i tam właśnie skierowałam swoje kroki.
Usiadłam w cieniu i zamknęłam oczy. Uwielbiałam takie chwile, sam na sam z naturą.
To wszystko przerwał mi dźwięk nadchodzących kroków.
-Nie przeszkadzam?- był to chłopak trochę starszy ode mnie. Lekko pokręcone blond włosy, niebieskie oczy... Chyba za bardzo się rozmarzyłam.
-Nie, nie przeszkadzasz.
-A mogę się przysiąść?- jego głos był tak przyjemny dla uszu, że chciałam by mówił cały czas.
-Jasne... Tak, siadaj.- czy ja się jąkam?
Siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut... A może godzin? Nie mam pojęcia, ale to nie była niezręczna cisza, tylko przyjemna. Normalni ludzie pewnie zaczęli by rozmowę. Nie obchodziło mnie to w tamtym momencie. Zainteresowało mnie tylko jedno - kim on był?
Przypominał mi kogoś. Widziałam już te rysy twarzy, tak znajome, a nie mogłam sobie przypomnieć. Dziwiło mnie jeszcze jedno. Co on tutaj robił? Chciałam się go spytać, ale mnie uprzedził. 
-Masz na imię Grace? 
-Tak, skąd to wiesz?- nie kryłam zdziwienia. 
-Mój ojciec pracuje z twoim koniem. Trochę mi  o tobie opowiadał. Niestety nie miałem szansy z Tobą porozmawiać. No wież, oprócz szkoły, mam tu kilka obowiązków. 
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Tom mu coś o mnie opowiadał. Oby coś dobrego. 
-Widziałeś Dukata?- postanowiłam omijać drażliwy temat. 
-Mhm, piękny koń. Co się właściwie stało, że tu z nim przyjechałaś? 
-Nie lubię o tym rozmawiać.- podwinęłam jedynie nogawkę spodni, aby mu trochę objaśnić.
-Przykro mi, naprawdę.- mimo wszystko, powiedział to szczerze.
-Wiesz, że nie powiedziałeś mi jeszcze swojego imienia?
-No tak, faktycznie. Aleksander.
-Hmm, muszę się zbierać. Do zobaczenia Alex.- tak bardzo nie chciałam iść. Niestety, słońce powoli zachodziło, a nie byłam pewna co może mnie tu spotkać w nocy.
Coś mnie jednak zaciekawiło w stajni, gdy obok niej przechodziłam. Konie powinny już spać, lecz z jednego boksu wychylał się znajomy łeb. Podeszłam trochę bliżej, by zobaczyć jego oczy. Były spokojne, jednak czujne. Nie zauważyłam w nich furii, dopóki nie zbliżyłam się jeszcze bardziej.
Dukat odskoczył do tyłu i zarżał. Właśnie wtedy, do głowy wpadł mi głupi pomysł.
Z pułki wzięłam uwiąz i kantar. Pomyślałam sobie: raz się żyje, i weszłam do boksu. Najszybciej jak mogłam, podeszłam do konia i próbowałam założyć ogłowie. Dukat chciał mnie ugryźć i już miał stanąć dęba, jednak byłam szybsza. Stanęłam z jego lewej strony, zapięłam do końca kantar i doczepiłam uwiąz. Trzymałam go mocno, chociaż się wyrywał. Wyszłam z nim i skierowałam się do lążownika. Może już nie jeżdżę konno, ale doskonale wiem jak się nimi zająć. W końcu te 5 lat jazdy i nauki nie mogły pójść na marne. Przypatrywałam się, jak Tom z nim pracuje i teraz była moja jedyna szansa. Kiedy zamknęłam bramę i odwiązałam Dukata, stanął dęba i pogalopował na drugi koniec. Już miał na mnie zaszarżować, ale liną uderzyłam tuż przed jego przednimi kopytami. Odsunął się i tym samym na chwilę odpuścił. Nie tracąc czasu, kolejny raz uderzyłam liną o ziemię, tym razem obok tylnych kopyt i koń puścił się cwałem. Z trudem nadążałam za jego wzrokiem i uparcie patrzyłam mu w oczy. Nagle niebo rozświetliła błyskawica, już po chwili można było usłyszeć straszliwy huk oraz mocne dudnienie deszczu. Dukat się przestraszy i przyspieszył. Tym razem wbiegł na środek i ruszył prosto na mnie. Nawet nie miałam w planach, aby się ruszyć.
-Co się z tobą stało!!! To nie była moja wina! Nie chciałam tego!!!- krzyczałam i zamachnęłam się liną, a koń odskoczył tuż przede mną.
-Też na tym ucierpiałam! Ale nie masz prawa winić tylko mnie!!!- dawałam upust emocją i chociaż on mnie nie rozumiał, cierpiał razem ze mną.

"Pragnę tylko Twojego szczęścia."

*******************************************************************************
Hej, dzisiaj mamy 7 część "Wypadku". Jak wam się podoba?
@recenzjeblogow napisali recenzje o moim blogu. Chcecie zobaczyć? (Recenzja)
Macie jakieś życzenia odnośnie opowiadań? Piszcie co tylko chcecie na mój e-mail.
Do następnego :) xx
~ola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy